Rebelia, rozrywka, regeneracja. Dla każdego coś miłego. Poniżej fotodokumentacja z moich ostatnich przechadzek po mieście. Miks kultury i natury plus garść polecajek.
„Bunt w systemie. Muzyczne przestrzenie wolności 1945-89” to najnowsza wystawa w nowohuckim oddziale Muzeum Krakowa. Solidna porcja smaczków dla wszystkich zainteresowanych historią PRL w takim mniej oczywistym wydaniu – dziejami szeroko rozumianego polskiego rocka, popkultury i kontrkultury w rozmaitych odmianach. Od jazzu i bikiniarzy, poprzez tzw. big-beat i różne rodzime bieda-wersje Beatlesów czy The Animals, aż po Jarocin i pogujących punków. Jako uzupełnienie katalog, wydany w formie przypominającej punkowe ziny 🙂 Warto przejść się, bo wystawa jest świetnie zaaranżowana, bogata w gadżety w rodzaju gitar, starych radioodbiorników i wysłużonych glanów, no i w materiały audiowizualne (do których nie dopchałam się na wernisażu ;)). Aczkolwiek ta muzyczno-subkulturowa podróż przez czasy słusznie minione jest dość okrojona (niestety warunki przestrzenne dawnego kina „Światowid” robią swoje). Jeśli więc ktoś siedzi w temacie, to raczej nie dowie się niczego nowego. Natomiast jeśli ktoś nie siedzi w temacie, to może nabrać przeświadczenia, że muzyczny bunt w PRL był domeną facetów. Kora, Karin Stanek i fotka dziewcząt z Festiwalu Młodzieży to jednak mało jak na żeńską reprezentację (co zresztą wytknęły organizatorom panelistki jednego z wydarzeń towarzyszących, poświęconych kobietom w punk rocku).
„Grzeczna” – to książkowe wydanie komiksów, rysowanych przez autorkę znaną w sieci jako Szarosen. Premiera odbyła się w trakcie Krakowskiego Festiwalu Komiksów (tym razem wybrałam się nie tylko dla Dema i jego kucowo-patyczkowego uniwersum ;)). Szarosen tworzy wesołe obrazki, trochę przypominające ilustracje z literatury dziecięcej, szczególnie współczesnych dydaktycznych książeczek. Tym wesołym obrazkom towarzyszą porażająco smutne treści, opisujące doświadczenia rodzinne i socjalizacyjne komiksowych bohaterów. „Grzeczna” też ma potencjał dydaktyczny, tyle że nadawałaby się raczej dla dorosłych, zwłaszcza tych planujących założenie rodziny lub pracę zawodową, obejmującą kontakt z dziećmi. Ewentualnie jako gorzka dedykacja dla pokolenia rodziców dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków 😛
Doczekałam się ulubionej pory roku. Znowu chodzę i oglądam. Łowię okiem światło, przebijające przez płatki kwiatów czy zieleniejące chaszcze i wdycham zapachy z rozkwitających drzewek owocowych.
Cieszę się tymi widokami i zapachami jak dzieciak, co dla mnie zawsze jest sygnałem, że jeszcze nie jest najgorzej. Że jeszcze trzymam się życia, cokolwiek aktualnie się w nim dzieje. Świątecznie życzę każdemu, kto tu zagląda, żeby umiał odnaleźć w sobie radość z podobnych drobiazgów i żeby ta umiejętność nigdy go nie opuszczała. Wszystkiego naj-wiosenniejszego 🙂